Mobile i desktop bez granic

Mobile i desktop bez granic

Poniżej kolejny z naszej serii wpisów o przenikaniu się mobile i desktop. Choć każdy z tych kanałów jest autonomicznym bytem, coraz bardziej zaciera się między nimi granica. Proces stymulują zarówno producenci technologii, jak i dostawcy usług, a coraz silniej odczuwają użytkownicy końcowi. 

Jeśli na myśl o haśle „mobile first” mało kto przeciera już oczy ze zdumienia. Jeśli coraz mniej dziwią nas pojęcia „AI first” czy „internet rzeczy”. Jeśli urządzenia, które stoją na naszym biurku, nie są do końca ani laptopem, ani tabletem, to może to oznaka, że granica między mobile a desktopem staje się coraz mniej widoczna i… coraz mniej istotna.

Najczęściej zdjęcia robimy sobie dziś telefonem, bo przecież nikt nie wyjmie laptopa, żeby cyknąć sobie fotkę. Gdy zmęczą nas notyfikacje push w telefonie, zamiast zmieniać ustawienia, uciekamy nieraz przed komputer. Pewnie każdy ma swoje indywidualne preferencje w tym zakresie i dla niektórych Facebook jest tylko mobilny, a Allegro tylko desktopowe. Ale coraz częściej stajemy w sytuacji, gdzie trudno odróżnić, które procesy dokonują się na smartfonie, a które na komputerze. Nawet software i hardware same w sobie pozostają nieraz zagadką. Bo czym na przykład jest urządzenie Microsoft Surface? Laptopem czy tabletem? Google pracuje nad systemem operacyjnym, który ma znieść bariery między mobile i desktopem. Windows 10 po części już taki jest. Marcin Szeląg z funduszu Innovation Nest w rozmowie z GoMobi przewiduje, że wkrótce wielu z nas nie będzie mieć tradycyjnego komputera, że wystarczy nam nasz sprytny telefon. Powstaje pytanie – czy rozróżnianie działań wszelakiej maście na mobilne i te desktopowe będzie jeszcze zasadne?

Załóżmy, że przeglądam artykuły w sklepie internetowym, zapełniam swój koszyk i… wrzucam telefon do kieszeni, bo akurat wysiadam z autobusu. Płatności dokonam już w domu, na komputerze. Czy zakupy zrobiłem mobilnie czy na desktopie? Systemy mogą odnotować to dwojako. Jeśli piszę maila w aplikacji pocztowej, ale kończę go na laptopie, to gdzie napisałem tę wiadomość? A jeśli wyszukuję przez telefon film na YouTubie, a potem przez Wi-Fi uruchomię go na swoim smart tv, to w jaki sposób konsumowałem treści?

Jeśli potraktujemy wymienione wyżej czynności całościowo, to trudno będzie je precyzyjnie zaszufladkować do sfery mobile czy desktop. Choć powstaje coraz więcej usług typu mobile only, na niektóre z nich będziemy prawdopodobnie spoglądać trochę jak na strony responsywne – ni to desktop, ni to mobile. Niewykluczone, że za kilka lat nie będziemy w stanie rozróżnić, skąd odzywa się do nas nasz wirtualny asystent – z telefonu, czy z jednej z zabawek internetu rzeczy w naszym domu. Na wielu obszarach nastąpi swego rodzaju unifikacja, która sprowadzi do tego, że znów zaczniemy myśleć o jednym internecie, a punkty styczności będą miały w tych doświadczeniach coraz mniejsze znaczenie. Granice między desktopem a mobilem, chąć wciąż w wielu obszarach będą dostrzegalne, nie będą już tak istotne. Może po czasie znikną też społeczne granice konsumpcji treści, gdzie w niektórych regionach internet znaczy przede wszystkim Facebook, a w innych transfer nie pozwala na przeglądanie nawet krótkich filmików w sieci. Może dopiero wtedy wynalazek, jakim jest internet, stanie się one big thing. Z naciskiem na one.

Czytaj pozostałe wpisy z cyklu:

Gdzie kończy się desktop, a zaczyna mobile?

 

Komentarze:

Comments

comments