Przyszłość technologii i marketingu oczami telewizji

Krzysztof Heyda

07-03-2017
Przyszłość technologii i marketingu oczami telewizji

Świat marketingowca jest jednym z najbardziej dynamicznych i zmiennych w porównaniu do wielu innych branż. 10 lat temu, chcąc dotrzeć do szerokiego grona potencjalnych Klientów musieliśmy albo inwestować grube pieniądze w reklamy telewizyjne i radiowe, albo obkleić każdy centymetr kwadratowy tkanki miejskiej plakatami/banerami. W zamian otrzymywaliśmy wysokie FV i właściwie brak większej kontroli nad tym do kogo reklama dotrze i czy konwertuje. Wraz z erą internetu i mobilnych urządzeń nastąpił przełom. Przy dobrze zorganizowanej kampanii, jesteśmy w stanie za ułamek wartość reklamy w TV trafić dokładnie do tych osób które nasz produkt może zainteresować. Wiemy co lubią, co i gdzie robią i kiedy mają czas by lepiej się przyjrzeć naszym komunikatom. Dodatkowo mamy pełny wgląd w analitykę co zadziałało, co nie i czemu. Bajka.

Ale co dalej? Przecież już te formaty zaczynają się oswajać i na nikim już nie wywierają efektu WOW. By powstały nowe możliwości reklamowe potrzebny jest rozwój technologiczny. I nie chodzi tu o coraz mocniejsze procesory, większe i bardziej zaokrąglone ekrany czy okulary z kamerkami – potrzebujemy rewolucji, nie ewolucji.

Zastanawiając się nad tym jak nasza praca będzie wyglądała za 10 lat, doszło do mnie, że jednym z lepszych jasnowidzów jest branża filmowa. To tam w produkcjach Si-Fi widzieliśmy przenośne telefony, ekrany sterowane ekranem czy obrazy 3D (chociaż dalej nie mamy takiego 3D jak w Back to the Future II ;)). Jedną z lepszych tego typu produkcji jest serial Black Mirror. Jest to angielska, 3 sezonowa produkcja, której producentem od 3 sezonu jest Netflix. Serial jest o tyle nietypowy, że w każdym sezonie ma od 3 do 6 ponadgodzinnych odcinków, które nie są ze sobą w żaden sposób fabularnie związane. Jedynym wspólnym mianownikiem jest technologia i jej zwykle zgubny i dehumanizujący wpływ na ludzi. I tak jak cały serial pełen jest ponurych refleksji nad naturą człowieka, tak pomysły na rozwiązania technologiczne i możliwości ich wykorzystania, również w marketingu, są niesamowite.

 

W jednym z odcinków technologicznym bohaterem jest asystent personalny. Z zewnątrz wygląda jak kamienne jajko, a funkcje pełni podobne jak znane nam Amazon Echo czy Google Now. Jednak technologia kryjąca się w środku jest dalece inna od tego co mamy. By stworzyć własnego, personalnego asystenta, trzeba się dać… skopiować. Konkretnie wszczepić sobie na kilka dni pod skórę implant, który skopiuje naszą świadomość i przeniesie ją do takiego jajka – bo kto nas zna lepiej niż my sami? Na początku jest to przerażające, ponieważ nasza świadomość w jajku, myśli że jest nami, więc czuje się zniewolona i wykorzystana. Dlatego powstał nowy zawód – osoby która „łamie” nasz odpowiednik w jajku na tyle by chciał dla nas pracować, ale uważając by nie popadł w skrajną niemoc. Oczywiście Klienci nie wiedzą co siedzi w ich asystentach, myślą, że to po prostu kawał zaawansowanego AI które idealnie wie jak wysmażone lubimy jajka, o której chcemy wstać czy co do ubrania nam zaproponować. Pomyśleć tylko jak czerpnie wiedzy z takiego jajka potrafiło by przygotować reklamy z praktycznie 100% konwersją.

Osobisty asystent

W innym odcinku pokazano usługę która wiele się nie różni od tego co już robimy i mamy, tylko jej znaczenie w społeczeństwie jest większe. Konkretnie chodzi o system/aplikację do oceniania wszystkiego co robią inni ludzie (w skali od 1 do 5 gwiazdek). Aplikacja ta połączona jest nie tylko wszystkimi strumieniami sieci społecznościowych, ale również, za pomocą soczewek na oku, rozpoznaje ludzi z naszego otoczenia i pozwala ich oceniać. Dodatkowo soczewka służy również jako wyświetlacz – dzięki temu jak tylko na kogoś spojrzymy to widzimy co ostatnio udostępnił oraz średnią jego ocen. I tu zbliżamy się do tego jak istotny jest ten system w serialowym społeczeństwie. Średnia ocen jednostki jest tam wyznacznikiem statusu. Tylko odpowiednia średnia pozwala na wejście do ekskluzywnych klubów, możliwość uzyskania preferencyjnych warunków wynajmu mieszkania czy nawet podjęcie pracy. Dodatkowo czasowe obniżenie średniej jest wykorzystywane jako środek dyscyplinujący np. przez służby ochraniające lotnisko. De facto cały ten system jest jednym wielkim programem lojalnościowym w którym zbieramy punkty za bycie prospołecznym i ładne zdjęcia w social mediach. Ale gdzie w tym jest miejsce na marketing? Soczewki są nie tylko wyświetlaczem, ale pozwalają pokazać nam pewien kontekst reklamowy – i tak podczas oglądania wymarzonego domu, soczewka pokaże go nam jak będzie wyglądał urządzony pod nasz gust, z naszymi bliskimi na kanapie i ogniem w kominku. Albo na bilbordzie który mijamy pokaże nas za kierownicą tego wspaniałego, sportowego wozu – liczba możliwości jest nieskończona.

przyszłość technologii

Najciekawszy był pomysł na system rzeczywistości wirtualnej który nie potrzebuje okularów. Wszczepiany jest tzw. grzybek – implant na karku w który jest wgrywane to co powinniśmy zobaczyć. I tak możemy grać w gry sprawnościowe w 3D lub pobawić się w domu strachów, w którym duchy są jak prawdziwe. Idealnym zastosowaniem były by też prezentacje projektów budynków nim zainwestujemy w budowę, czy egzotycznych miejsc niż zdecydujemy się na kupno biletów.

Co ciekawe większość z tych systemów opiera się na tym o czym ostatnio dużo piszemy czyli Big Data. Jak widać Big Data już wykorzystujemy, jednak przewagą rozwiązań z serialu jest po pierwsze poradzenie sobie z problemem integralności systemów – tam z smart home naprawdę współpracuje cały dom, wszędzie są czujniki i wszystko jest podłączone do wspólnej sieci. Po drugie, w produkcji Netflixa opanowali problem z przetwarzaniem tych wszystkich danych. My już teraz zbieramy ogromną ilość informacji o naszych klientach, a wykorzystujemy jedynie ułamek tego w końcowych działaniach. I to jest dla nas największe pole do popisu na najbliższe lata.

Komentarze:

Comments

comments