Wi-Fi tu, Wi-Fi tam. A potem Li-Fi?

Wi-Fi tu, Wi-Fi tam. A potem Li-Fi?

Poczta Polska uruchomiła w tym tygodniu hotspoty w 850 placówkach w całej Polsce. Darmowe Wi-Fi w miejscach publicznych to już prawie norma. Jest ono na tyle powszechne, że momentami w dobrym stylu jest już nie udostępniać sieci swoim klientom, a w przyszłości być może korzystać z innej technologii.

Masz telefon komórkowy, ale nie masz dostępu do internetu? Nie ma problemu. Są takie rozwiązania, jak np. Darmowe Orange WiFi. Wystarczy, że będąc klientem tego operatora, znajdziesz się w zasięgu kilkuset tysięcy nadajników rozsianych po całej Polsce, by połączyć się z siecią. Jedziesz komunikacją miejską i chcesz posłuchać muzyki online. Umożliwią Ci to hotspoty w autobusach. Takie rozwiązania funkcjonują od dłuższego czasu m.in. w warszawskim ZTM czy białostockim KPKM.

Nikogo nie dziwi już też dostęp do internetu w pociągach Intercity. Nawet darmowe Wi-Fi w przestworzach zaczyna po woli być standardem. Linie Norwegian udostępniają pasażerom internet już od pięciu lat. Dodatkowo oferują bazę filmów VOD za pośrednictwem swojej sieci. Internet odbierany dzięki transmisji satelitarnej chce wkrótce zaoferować swoim pasażerom także Lufthansa. Przewoźnik tłumaczy, że podróżujący na krótki trasach domagają się takiej usługi.

Niektórzy kawosze nie odwiedzają dziś kawiarenek bez bezprzewodowego internetu. Dlatego dostęp do sieci w punktach gastronomicznych to chleb powszedni. Mamy w Polsce nawet specjalną usługę, która wykorzystuje WLAN do działań analityczno-marketingowych takich miejsc. Social Wi-Fi, bo o tym mowa, działa choćby w restauracjach Sphinx.

Pytanie do kelnera „Przepraszam, macie tutaj Wi-Fi?” zadawane jest dziś tak często, że niektóre lokale postanowiły dla odmiany przyciągnąć tych, którzy są już zmęczeni surfowaniem w cyberprzestrzeni. Tablice informacyjne z napisem „Nie, nie mamy Wi-Fi. Zacznijcie ze sobą gadać!” spotkać można coraz częściej przed wejściem do kawiarni.

Poczta Polska informuje, że wkrótce wszystkie urzędy będą miały hotspoty i że to kolejny etap cyfryzacji jej usług. A pod tego typu zapowiedziami internauci nie szczędzą krytyki. A to, że o 10 lat za późno, a to że ludzie i tak mają stały dostęp do internetu w smartfonach. Jednak 8 milionów Polaków wciąż korzysta z sieci bez użycia urządzeń mobilnych. Na pewno większość z wymienionych wyżej usług jest dla nich atrakcyjna, a konieczność dostępu do hotspotów nie zniknie. Wciąż jednak będziemy potrzebowali mocniejszych i stabilniejszych sieci. Bo jak na przykład sprawnie połączyć tysiące festiwalowiczów na terenie koncertów czy dziesiątki sprzętów w naszym domu? A jak pokazuje przykład stacji kolejowych w Indiach, gdzie Google upublicznił internet szybszy od 3G; nawet setki tysięcy zainteresowanych podłączy się błyskawicznie do hotspotów, gdzie będzie lepszy transfer.

Wi-Fi ==> Li-Fi

Możliwe, że wielkim następcą Wi-Fi będzie Li-Fi (Light Fidelity), czyli sieć wykorzystująca komunikację światła widzialnego (VLC). Naukowcy z Estonii przeprowadzili niedawno test, podczas którego udało im się osiągnąć transmisję na poziomie 224 gigabitów na sekundę. I choć badający tę technologię zapewniają, że potrzebne tutaj światło nie będzie nas w ogóle rozpraszać, nie przewidują rychłego dostępu do tej sieci. Najpierw trzeba będzie bowiem wyprodukować urządzenia z mikroczipem zdolnym odebrać sygnał Li-Fi bądź wyposażyć dotychczasowe sprzęty w specjalny adapter.

Wi-Fi okazuje się być niewystarczającym rozwiązaniem w obliczu rozwoju internetu rzeczy. Stąd należące do Google Nest Labs stworzyło przy wsparciu innych firm rozwiązanie o nazwie OpenThread. Zaproponowana jako otwarte oprogramowanie sieć ma zużywać niewiele energii i sprawić, że urządzenia w łatwy sposób będą mogły komunikować się między sobą. OpenThread ma być kompatybilna ze wszystkimi popularnymi systemami operacyjnymi.

Zanim jednak przyjdzie nam przywitać prawdziwego następcę Wi-Fi, propozycje jak ta od Poczty Polskiej na pewno znajdą wielu swoich zwolenników.

 

 

Komentarze:

Comments

comments