Daniel Lewczuk: wytrwałość i determinacja

Daniel Lewczuk: wytrwałość i determinacja

Jesteś jednym z pierwszych inwestorów w GoldenLine. Jak będzie wyglądać przyszłość serwisów biznesowych za jakiś rok czy dwa po tym, jak do gry na dobre włączy się Facebook ze swoim Workplace? Workplace ma być platformą społecznościową mającą ułatwiać komunikację pomiędzy pracownikami tej samej firmy. Usługa jest kierowana wyłącznie na rynek korporacyjny i ma charakter płatny. Najwięcej może na niej stracić LinkedIn.

Nieuchronne myślę, że nadchodzi. Ale LinkedIn rośnie coraz szybciej, nie tylko w Polce. Dlatego nie będzie łatwo. Nasz inwestor, giełdowa Agora, miała pomysł i potrzebę, by połączyć GoldenLine z Gazeta Praca. Miało to sens, bo to pozwala konkurować z Pracuj.pl.

Ale było już za późno…

Tak. Jako inwestorzy i udziałowcy postanowiliśmy wyjść, obawiając się, że za 5 lat nie będzie z czego. No i sprzedaliśmy udziały.

SentiOne, gdzie jeszcze chwilę temu byłeś udziałowcem, zyskał ostatnio 14 mln zł finansowania. Usług monitorujących serwisy społecznościowe i sieć jest w Polsce sporo, a na świecie całe mnóstwo. Jak udało się przebić SentiOne?

Sprzedałem udziały, kiedy SentiOne robił kolejną rundę. SentiOne to świetny, zgrany zespół. Core stanowią 3-4 osoby z Kamilem na czele. SentiOne monitoruje już ponad 25 rynków. Poczekaj, gdzie będzie, jak wykorzystają pozyskane środki.

Czy w takim razie SentiOne marzy teraz o podboju Białego Domu, by powtórzyć sukces kolegów z Brand24?

Michał Sadowski ze swoim Brand24 jest bardziej PR-owcem niż przedsiębiorcą od budowania wartości w biznesie. Chciałbym zobaczyć „kwity”, nie zdziwiłbym się, gdyby SentiOne był daleko z przodu. I w skali, i w wartości. Ale mogę się mylić.

Zbliża się koniec roku. Jakie masz wizje co do trendów na 2017 rok? W co warto będzie inwestować?

Właśnie zainwestowałem w Emplocity. I mam wielkie oczekiwania, że wstrzelimy się w trendy rynku.

No dobrze, a jakich kierunków możemy się spodziewać w mobile?

Nie mam pojęcia, nie jestem ekspertem, 18 lat w branży executive search. Choć jestem też udziałowcem firmy ClickQuickNow, która ma dużą bazę danych i robiliśmy kampanie mobil, geolokalizacyjne, geotargetowane, spersonifikowawne, itd.

Kiedyś powiedziałeś, że inwestujesz w start-upy, które będą „disruptive”. Która z Twoich dotychczasowych inwestycji najbardziej namieszała?

Dobre pytanie, choć trudne. Chciałbym inwestować w takie start-upy, które będą wywalać w kosmos dotychczasowe modele biznesowe. Ale najwięcej na rynku namieszała firma ClickQuickNow. Żałuję, że nie jestem inwestorem w takich firmach, w które zaangażował się Łukasz Wejchert, który uwierzył w iTaxi Stefana Batorego. To dobry biegacz, długodystansowy. W długim terminie może mu się udać.

Powiedziałeś kiedyś, że we współpracy ważna jest dla Ciebie szczerość, prawdomówność i etyka. Czy w start-upowym świecie, gdzie współpracują ludzie o zbliżonych wizjach, często spotykasz się z nieuczciwością i krętactwem?

Wiesz, wszystkie moje najboleśniejsze doświadczenia w biznesie nie dotyczyły utraty wartości, majątku czy pieniędzy. Ale były związane z ludźmi, którzy się nie sprawdzili, którzy obiecali, a nie dowieźli, byli niekompetentni, byli lub stali się nieuczciwi, z którymi trzeba było się rozstać. Ale jeżeli mam się zaangażować lub powierzyć komuś część mojego kapitału, to najpierw zbuduję relacje z tymi ludźmi, zanim się zdecyduję na cokolwiek.

Jesteś człowiekiem, który lubi ekstremalne wyzwania, takie jak choćby bieg przez 4 pustynie. Byłeś jedną z kilkudziesięciu osób na świecie…

Tak, 4 pustynie i pełen dystans Ironmana. Tu bardziej chodziło o realizację ambitnych celów czy marzeń, a że były nieproste…

Jakie wyzwanie masz obecnie przed sobą?

Mam parę pomysłów na przyszłość. Moja „bucket list” ma 2 strony A4 z linkami do nich. Ostatnio rozpisałem, które chciałbym zrobić sam, które z kimś z rodziny, a które z przyjaciółmi w grupie. Są z różnych segmentów. Tydzień temu założyłem się z bliską mi osobą, że zrobię coś nieoczywistego, i nic bardziej mnie nie motywuje, jak udowodnienie jej, że nie miała racji. Jak poobserwujesz mnie pół roku, to zobaczysz.

Skąd wziąć determinację i motywację do tego typu działań czy do działań biznesowych, kiedy rozum podpowiada, że to się nie może udać?

My na pustyni mieliśmy takie powiedzenie: „Jeżeli Twoja głowa lub ciało krzyczą, że już nie możesz, że to już koniec, to jesteś w 40-procentach tego, co tak naprawdę możesz i potrafisz”.

Interesująca maksyma.

Wiesz, czasami ludzie pytają mnie o lekcje, jakie wyniosłem jako przedsiębiorca z 12-letniej działalności. I tę lekcją w moim przypadku jest wytrwałość i determinacja. Inni pewnie mają inaczej. Rozum szybko potrafi podpowiedzieć, że czegoś się nie da, coś jest niemożliwe, już nie możesz dalej, nie masz siły. Łudzie ci nie są gotowi na złapanie „drugiego wiatru”. Kryzys, zwykły kryzys sprawia, że się zniechęcają, poddają.

Niedawno straciłeś kolegę, który cierpiał na depresję po utracie pracy. Jak w rozwoju własnego biznesu znaleźć ten złoty środek, który pozwoli zdobywać kolejne sukcesy, ale jednocześnie ułatwi pokorne przyjęcie porażki?

Depresja to choroba, a nie złe samopoczucie. Nieleczona może zabić. Statystyki są przerażające. Jack Canfield kiedyś powiedział mądre zdanie: „Niech Twoje marzenia będą większe niż lęki”. Wtedy zawsze znajdziesz powód, by iść dalej.

 

Daniel Lewczuk jest inwestorem i aniołem biznesu. Jest specjalistą branży executive search. Był udziałowcem m.in. GoldenLine i SenitOne. Jest członkiem zarządu wielu spółek w kraju i za granicą. Studiował zarządzanie i teologię w Kentucky Christian College w Stanach Zjednoczonych. Ma także dyplom MBA w Hope International University w Kalifornii. Angażuje się w różne działania sportowe i charytatywne.

Czytaj także:

Bartosz Gola, SpeedUp Group

Rozmowa z Marcinem Szelągiem z Innovation Nest

Wywiad z Tomaszem Swiebodą, z Inovo

Tagi:

Komentarze:

Comments

comments