E-państwo, czyli dlaczego mObywatel to początek drogi do… Estonii

Krzysztof Heyda

05-08-2019
E-państwo, czyli dlaczego mObywatel to początek drogi do… Estonii

Półtora roku temu pisałem o pierwszej wersji rządowej aplikacji mObywatel, wtedy dostępnej tylko na Androida. Minęło trochę czasu, zaszły zmiany w rządzie wśród osób odpowiedzialnych za ten projekt – odeszła Anna Streżyńska, ówczesna Minister Cyfryzacji – i pojawiły się obawy, że nie będzie komu dbać o dalszy rozwój cyfryzacji polskiej administracji. I faktycznie, po początkowym przystopowaniu, ostatnio doczekaliśmy się wielu aktualizacji i zmian w mObywatelu.

mObywatel został na początku udostępniony w bardzo podstawowej wersji z tzw. mTożsamością. Aplikacja, do której logowanie wymagało posiadania Profilu Zaufanego, pozwalała właściwie tylko na opcję uwierzytelnienia tożsamości. Mimo, że można w niej było znaleźć właściwe kopię dowodu osobistego, nie była ona uznawana przez Policję czy nawet konduktorów PKP.

Pierwsza, szeroka możliwość wykorzystania aplikacji pojawiła się podczas tegorocznych eurowyborów. Uchwała Państwowej Komisji Wyborczej dopuściła mTożsamość jako wystarczający dokument potwierdzający tożsamość obywatela. Oczywiście musiałem to sprawdzić w praktyce i faktycznie, w mojej komisji nikomu nawet powieka nie drgnęła, gdy wylegitymowałem się rządową aplikacją.

Ostatnio również kolejarze dali dodatkowy powód, by korzystać z cyfrowych dokumentów. Podczas podróży z biletem kupionym przez internet wymagane do tej pory było okazanie dokumentu potwierdzającego, że jest się pasażerem którego imię widnieje na bilecie. W zeszłym miesiącu PKP Intercity zmieniło swój regulamin i dopuściło jako źródło prawdy o obywatelu mTożsamość. Kilka miesięcy wcześniej również Poczta Polska zaczęła uznawać tę aplikację podczas np. odbioru paczek czy listów poleconych.

MObywatel

W międzyczasie w aplikacji zaczęły się pojawiać nowe dokumenty. Kierowcy mogą w niej znaleźć swój dowód rejestracyjny, polisę OC i kartę pojazdu. Poza pokazywaniem danych pojazdu, aplikacja przypomni o konieczności odnowienia ubezpieczenia czy udania się na okresowy przegląd. W aplikacji jest również coś dla młodszych obywateli – mLegitymacja. Jak się łatwo domyśleć jest to cyfrowa wersja legitymacji szkolnej i podobnie jak papierowy odpowiednik, uprawnia posiadacza do ustawowych zniżek, a także potwierdza prawo do ulgi w kinie czy przy zakładaniu karty w bibliotece. Co istotne, wg. informacji na stronie Ministerstwa Cyfryzacji te dokumenty, mPojazd i mLegitymacja, dostępne są na razie tylko w aplikacji na Androida.

Ostatnia aktualizacja aplikacji przyniosła nam kolejne nowości. Pojawiła się eRecepta, która uprawnia do zakupu lekarstw na receptę przepisanych nam przez lekarza oraz moduł Polak za granicą, czyli zbiór wszystkich informacji opublikowanych przez MSZ, ambasady i konsulaty, mogących się przydać obywatelom przebywającym poza granicami kraju.

Poza aplikacjami również możemy zauważyć digitalizację naszej tożsamości. Od 4 marca wydawane są bowiem e-dowody – czyli „tradycyjne” plastikowe dokumenty, posiadające jednak warstwę technologiczną. I to właśnie dzięki tej warstwie obywatel będzie mógł się min. podpisać elektronicznie (podpis kwalifikowany) czy łatwo zalogować się do serwisów administracji publicznej. W przyszłości e-dowód może przyśpieszyć obsługę np. w bankach czy przy przekraczaniu granicy (zawiera dane biometryczne posiadacza).

MObywatel

E-dokumenty to dopiero początek

Wymienione wyżej udogodnienia są niezaprzeczalnie krokiem w dobrym kierunku, jednak trzeba pamiętać, że prawdziwa cyfryzacja to nie przeniesienie procesów 1:1 ze świata offline, do świata online. Trzeba też pamiętać, że rzeczywistość internetu kreują ludzie, nie rządy. Dlatego przy tworzeniu e-państwa trzeba odejść od narzucania rozwiązań z góry, a zacząć pytać obywateli czego naprawdę im trzeba – jest to zresztą już od dłuższego czasu taktyka stosowana w biznesie przez świadome firmy, które patrzą czego klienci potrzebują.

W takim podejściu możemy upatrywać sukcesu Estonii. To małe, ok. 1,3 milionowe państwo, dzięki konsekwentnej pracy od lat 90-tych oraz inwestowaniu w programy cyfryzacji szkół i urzędów, jest jednym z najbardziej technologicznie rozwiniętych na świecie.

Całe estońskie e-państwo zbudowane jest na dwóch filarach – dowodach elektronicznych i systemie wymiany danych X-Tee. Dzięki temu cyfrowe państwo jest zdecentralizowane i tanie w utrzymaniu, a jednocześnie poszczególne urzędy i obywatele mają bezproblemową komunikację i wymianę informacji.

Estoński dowód osobisty, poza naturalną funkcją identyfikacyjną, posiada profil zaufany, podpis elektroniczny, a także dodatkowe miejsce na karcie, gdzie wgrać można funkcje takie jak: karta płatnicza, karta zdrowia (wraz z historią choroby i receptami, które w Estonii od 2009 roku wydawane są tylko w elektronicznej formie), bilet komunikacji miejskiej, zniżki, legitymację studencką czy prawo jazdy. Dowód można także wykorzystać przy oddawaniu głosu w wyborach (również przez internet) oraz przy zakładaniu własnej firmy (co w Estonii trwa 18 minut). Estończycy śmieją się, że przez internet nie mogą tylko wziąć ślubu, rozwieść się i kupić domu.

Dzięki temu Estonia zajmuje drugie miejsce, po USA, w ilości startupów per capita. Wielu zaskoczy, że np. Skype, flagowy komunikator Microsoftu, został założony jako startup właśnie w Estonii. Dodatkowo Estonia udostępnia coś takiego jak e-obywatelstwo, z którego mogą korzystać obywatele innych państw, i które daje im dostęp do ok. 4000 usług cyfrowych świadczonych przez administrację, min. rozliczenia podatkowe czy zakładanie firm online. Estonia wyznaczyła sobie zresztą cel posiadania 10 mln e-obywateli do 2025 roku (przypominam, że kraj ten ma 1,3 mln „normalnych” mieszkańców).

Za sukcesem Estonii stoją nie tylko decydenci, konsekwentnie i w oderwaniu od opcji politycznej, zorientowani na cel, ale również to, że obywatele tego kraju mają wielki wpływ na to, jakie cyfrowe usługi będą dla nich dostępne i w jakiej formie. Do rozwoju cyfrowego społeczeństwa w Estonii przyczyniły się projekty crowdsourcingowe w postaci dużych baz internetowych, które obywatele mogli zapełniać swoimi pomysłami na rozwiązanie spraw związanych z administracją. Między innymi dzięki takiej stronie jak „Täna Otsustan Mina” („Dziś zdecyduj”) – gdzie znaleźć można było projekty ustaw oraz poprawki, do których obywatele mogli składać własne uwagi i propozycje. Estończycy dziś mogą śledzić przez internet w czasie rzeczywistym nawet wydatki rządowe.

Pytanie kiedy (czy) nasze rządy będą w stanie działać na tyle konsekwentnie i transparentnie.

P.S. Jeśli jeszcze nie masz apliakcji mObywatel, to koniecznie ją zainstaluj, korzystaj z niej i przekaż swoje spostrzeżenia jako wkład w jej rozwój.

 

Komentarze:

Comments

comments