Używam iPhone’a. Jestem kreatywny!

Anna Godek-Biniasz

04-06-2013
Używam iPhone’a. Jestem kreatywny!

Po ponad 2 latach rozstałam się z iPhonem. Przyznam – nie chciałam. Smutek potęgował fakt, że oto pozbywam się wspaniałego narzędzia z którym jestem tak zżyta i tracę pewien status społeczny! Przestaje być kreatywna, wiodąca i nie będę już trendseterką!

Skoro porzucałam iOS, to warunek był jeden (no, w zasadzie dwa!): niech to będzie Android i chociaż ekran mógłby być większy. Oba łatwo było spełnić (i to w zaskakująco przyzwoitej cenie!).

Uruchamiając po raz pierwszy mojego LG Swift 4X HD  z Androidem 4.0.3 zakładałam, że:

– to nie będzie intuicyjne,

– androidowe wersje apek działają zapewne gorzej i są brzydkie,

– będzie to mało użyteczne narzędzie do dzwonienia i może maili.

I co się okazało? Przyznaje, że padłam ofiara stereotypów i własnych uprzedzeń. Może i straciłam status społeczny i nie jestem już mile widziana w co niektórych hipsterskich miejscówkach, ale … zyskałam mnóstwo czasu i możliwości:

– nie potrzebuje żadnego oprogramowania, aby wrzucić coś z poziomu komputera na urządzenie,

– miejsca na cały mój staff (muzyka, ebooki, apki itp.) mam tyle, ile chce, bo wkładam po prostu kartę SD i już,

– moje pliki z muzą na mp3 w końcu znalazły swój dom (po tym jak wyprałam sobie moją mp3 wraz z bluzą do biegania błąkały się, bo kto ma tyle czasu i miejsca w iPhonie, aby 200 albumów przekonwertować na akceptowalne przez Apple pliki),

– płatne aplikacje, które znałam z iPhone’a są wielokrotnie tańsze lub wręcz darmowe w Google Play,

– naklejka NFC skraca do minimum zmianę ustawień, gdy wychodzę z domu i do niego wracam,

– moje ukochane konto na Gmailu oraz inne narzędzia spod marki Google w końcu czują się zupełnie zadomowione w moim smartfonie (no bo to Android jest!).

Po kilku dniach intensywnego użytkowania i migracji kont z kilkudziesięciu serwisów i gier, stwierdziłam, że może rzeczywiście już nie jestem „kreatywna” (Google Play sam mi sugeruje co mam / powinnam ściągnąć i lubić), ale oszczędzam sobie nerwów i mam mniej ograniczeń niż wcześniej. Tak mnie to ucieszyło (samozadowolenie jest silnym odczuciem i powoduje, że uwalnia się wiele endorfin), że postanowiłam wybaczyć, iż:

– część apek stosunkowo często wywala się z powodu błędu (nie wiem czy to przypadek, ale tylko tych polskich?!),

– dość trudno porządkuje się pulpit,

– ikonki potrafią się duplikować i bytować w różnych miejscach,

– są apki (te z „i”- czyt. ”aj” – przed wyrazem, których nie znajdę na Androidzie).

No i dopiero teraz potrafię docenić cięte żarty Samsunga, który od lat w swoich reklamach parodiował „młodych, kreatywnych wyznawców Apple’a”.
http://www.youtube.com/watch?v=nf5-Prx19ZM

Czy więc zostałam wyznawczynią religii Google’a? Odpowiedz brzmi… nie. Cenię nowe możliwości i szanuję własny czas, ale ponownie wygrało we mnie przekonanie, że to zawartość (rozumiana przede wszystkim jako aplikacje) rządzą urządzeniami mobilnymi.

Dajcie mi cokolwiek, byle miało internet i możliwość personalizowania apkami, a zrobię z tego kreatywny użytek szyty na własną miarę!

 

Komentarze:

Comments

comments