Wearables powinny iść w stronę użyteczności i dawania użytkownikom autentycznej wartości

Łukasz Kłosowski

23-08-2017
Wearables powinny iść w stronę użyteczności i dawania użytkownikom autentycznej wartości

Mobile, a Big Data. Jakie dane można zebrać z mobile?

Mateusz Stanuszek, COO w Ready4S: Wszystkie te związane z tym, jak użytkownik korzysta z naszej aplikacji i czy robi to zgodnie z naszą intencją. Możemy między innymi wychwycić ekrany pomijane przez niego, wysyłać informacje o tym, które kontrolki zostały kliknięte na poszczególnych ekranach czy monitorować czas ładowania poszczególnych ekranów. Jesteśmy w stanie przeanalizować łańcuchy zachowań użytkowników, czyli jakie akcje wykonywane są z jakich ekranów najczęściej. Jeżeli przykładowo zobaczymy, że średni czas ładowanie pewnej listy elementów wynosi 10 sekund, powinien to być dla nas sygnał ostrzegawczy. Może to oznaczać, że danych jest na ekranie zbyt dużo, został użyty zły algorytm lub kod jest zwyczajnie wadliwy. Analiza i zbieranie takich danych jest kluczowe, dla jak najlepszego dopasowania aplikacji do zwyczajów i upodobań ludzi.

Znacznie więcej danych generujemy z mobile niż desktop. Jak powinniśmy wykorzystywać w biznesie tę wiedzę?

W dzisiejszych czasach zbieranie danych o użytkownikach aplikacji poprzez smartfon jest kluczowe. Pozwala to firmom na lepsze poznanie swoich odbiorców. Dzięki temu biznes jest w stanie lepiej dopasowywać produkty i usługi. Dodatkowo pozyskanie klientów staje się tańsze i łatwiejsze dzięki lepiej sprecyzowanym kampaniom marketingowym. Dlatego uważam, że prowadząc biznes, powinniśmy rozważyć utworzenie dla niego dedykowanej aplikacji mobilnej.

Aż aplikacji?

Tak. Przykładem dlaczego ten ruch może nam się opłacić, jest przypadek naszego polskiego klienta, Głównej Księgarni Naukowej w Krakowie. Właściciele księgarni zauważyli, że program lojalnościowy, na którym opierali sporą część swojej strategii marketingowej nie działa tak dobrze, jakby sobie tego życzyli. Klienci gubili rozdawane przez nich karty lojalnościowe, zapominali o nich lub całkowicie z nich rezygnowali, nie chcąc ujawniać księgarni swoich danych osobowych. Z pomocą przyszła wtedy aplikacja mobilna, która zbierając dane o upodobaniach czytelniczych pomagała dopasować idealny przekaz marketingowy. Dzięki temu zarówno użytkownik był powiadamiany wyłącznie o książkach, które rzeczywiście będą dla niego wartościowe, jak i księgarnia mogła podejmować bardziej świadome decyzje o swoim asortymencie.

Aplikacja została jak dotąd ściągnięta prawie 5 tys. razy (będąc dostępną wyłącznie dla systemu Android), a jak wynika z naszych rozmów z pracownikami GKNu, klienci chwalą ją za prostotę i wygodę w użytkowaniu.

Specjalizujecie się w wearables. Jakie tu można zebrać dane?

Można zbierać różnego rodzaju dane, to zależy tylko i wyłącznie od czujników, jakie zostaną zamontowane w urządzeniu. Mogą to być między innymi takie dane jak lokalizacja, tętno, prędkość poruszania się lub temperatura użytkownika.

Jak zatem je wykorzystać – czy widzicie różnice w wykorzystaniu pomiędzy desktop i mobile?

Tak, jest różnica między danymi zbieranymi z urządzeń desktopowych i mobilnych, bo i rodzaj przeglądanych tam treści jest odmienny. Z racji tego, że urządzenia desktopowe są zazwyczaj większe, służą one głównie do konsumpcji bardziej szczegółowych danych. Urządzenia przenośne, które użytkownicy mają cały czas przy sobie, najlepiej sprawdzają się wtedy, gdy służą do przypominania im o czymś lub gdy pozwalają na zdalne zarządzanie jakimś sprzętem. Dlatego z urządzeń desktopowych zazwyczaj zbiera się dane, które użytkownik sam wprowadza do urządzenia, takie jak na przykład wypełnione przez niego formularze. Natomiast z mobile pozyskuje się głównie te zebrane dzięki różnym czujnikom, które gromadzone są w trakcie korzystania z urządzenia. Są to na przykład już wcześniej wspomniane czujniki tętna, prędkości lub temperatury.

Skąd jeszcze czerpać dziś dane poza mobile, desktop, wearables?

Jak na razie mobile, desktop i wearables są jedynymi technologiami, z których można zbierać dane o użytkowniku. Weźmy na przykład inteligentne domy: one też są połączone z jakąś aplikacją, która najczęściej jest mobilna i to ona zbiera dane. Sytuacja z beaconami wygląda podobnie – one również docelowo łączą się przez mobile. Poza tym istnieje mnóstwo innych urządzeń zbierających dane, ale większość także łączy się przez bluetooth lub inne technologie z komórką. Stąd prawdziwe jest stwierdzenie, że przez mobile generujemy znacznie więcej danych niż przez desktop – po prostu bardzo wiele urządzeń do zbierania danych wykorzystuje technologie mobilne. Niewykluczone jednak, że w przyszłości pojawi się jeszcze coś, co zrewolucjonizuje całe Big Data.

Też jestem ciekaw co to będzie. A co z regulacjami na temat zbierania i wykorzystywania danych?

W tej kwestii jest kilka rzeczy, na które bezwzględnie musimy uważać, jeżeli chcemy uniknąć konsekwencji prawnych lub finansowych. Za nielegalne według prawa uznawane jest m. in. wymuszanie zgody na przetwarzanie danych osobowych, wymuszanie zgody na przekazywanie danych osobowych innym podmiotom, nieuwzględnianie sprzeciwu dotyczącego przetwarzania danych osobowych i brak udzielania informacji na wniosek osoby, której dane dotyczą.

Użytkownik zawsze musi być świadomy tego, że jego dane są zbierane i wykorzystywane w konkretny sposób. Niektórzy próbują takie zgody ukryć, sprawić, by użytkownik nieświadomie wyraził zgodę na przetwarzanie zebranych danych. Nie tędy droga. Rodzi to tylko niechęć i uprzedzenia względem firmy. Zwłaszcza, że często dane te są udostępniane podmiotom, niemającym nic wspólnego z zainteresowaniami użytkownika – to właśnie stąd biorą się potem telefony z zaproszeniami na prezentację garnków czy z propozycją zakupu luksusowej pościeli.

A co zmienia RODO, o którym ostatnio bardzo głośno?

Dzięki rozporządzeniu RODO, które wchodzi w życie w maju przyszłego roku, użytkownicy nabędą między innymi “prawo do bycia zapomnianym”. Dzięki niemu nawet przypadkowo wyrażając zgodę na przetwarzanie swoich danych, w przypadku gdy będą one używane niezgodnie z naszą wolą, będziemy mogli zażądać usunięcia ich z bazy.

Przepisy RODO znacznie wpłyną również na firmy chcące zbierać i wykorzystywać dane, wskazując liczne informacje, które muszą, podkreślę muszą być uwzględnione w komunikacji o sposobie przetwarzania danych osobowych. Firma zbierająca dane będzie musiała też prowadzić szczegółowe rejestry uwzględniające m.in. powody przetwarzania danych, adresatów danych czy przechowywanie potwierdzonych zgód na przetwarzanie danych. Pojawi się też bezwzględny zakaz transferu danych poza kraje UE bez zachowania odpowiedniego poziomu zabezpieczeń. Nieprzestrzeganie tych wytycznych może grozić wysokimi karami finansowymi nałożonymi na przedsiębiorstwo.

Ciekawe czy tak kolorowo będzie to wyglądało w praktyce. Wróćmy do wearables. Tym razem w kontekście urządzeń. Temat i hype na nie trochę przycichł ostatnio. Nie spełniły oczekiwań?

Nie powiedziałbym, że hype opadł – jeżeli już, to tylko w Polsce, gdzie wearables nigdy nie były tak popularne, jak na przykład w Stanach. Ale to się zmienia. Zaczęto odkrywać bardziej praktyczne zastosowania tych urządzeń, które wykraczają poza granie w gry czy sprawdzanie Facebooka na swoim smartwatchu. Wearables mogą nawet uratować życie, co doskonale widać na przykładzie naszego klienta SiDLY Care.

Co masz na myśli?

Dla SiDLY, polskiego startupu medycznego, przygotowaliśmy aplikację komunikującą się ze specjalną opaską ułatwiającą opiekę nad osobami starszymi. Dzięki niej nawet będąc na drugim końcu świata możesz monitorować czy twój bliski bierze leki, czy jego serce bije prawidłowo i wiele innych czynników. Myślę, że właśnie w takim kierunku powinno iść wearables: z hipsterskiego gadżetu przetransformować się w narzędzie, które autentycznie daje ludziom jakąś praktyczną wartość umożliwiając coś, co wcześniej było niemożliwe.

Smart watche trzymają się jeszcze jako tako. Są głosy, że Apple Watch pojawi się w wersji z łącznością 4G LTE. Może to rozbuja rynek?

Bardzo możliwe. Zwłaszcza, że byłoby to coś naprawdę rewolucyjnego. Jak dotąd większość wearables łączy się ze światem przez technologie takie jak bluetooth, co wprowadza pewne ograniczenia. Użytkownik, aby móc skorzystać z internetu, zawsze musi być w pobliżu (na przykład) swojego telefonu – z samodzielną kartą SIM i możliwością połączenia przez LTE. Ten problem zniknie. Poza tym wielu użytkowników smartwatch’y przyznaje, że miewa problemy z zainstalowaniem na swoim urządzeniu nowych aplikacji. Nie zawsze wie, gdzie ich szukać i jak sprawić, by odpowiednio działały. Dzięki modułowi LTE właściciele smartwatch’y nie będą mieli już z tym żadnych problemów – będą mogli pobrać potrzebne aplikacje bezpośrednio na swoje urządzenie i je na nim zainstalować.

Zatem czekamy zobaczymy. Z kolei cała biżuteria jako wearables to margines. Z ostatnich ciekawych gadżetów to kurtka Levisa. Może w tę stronę z wearables?

Kurtka Levisa rzeczywiście brzmi bardzo ciekawie, pozostaje jednak pytanie czy taką samą furorę jak w internecie, zrobi również w sklepach? Ludzie mówią o tym produkcie jako o czymś rewolucyjnym, interesującym, przyciągającym, tylko czy ten hype na samym mówieniu się nie skończy… Podobne głosy ekscytacji pojawiały się przy premierze Google Glasses, a o tym jak ich historia potoczyła się dalej niestety wszyscy wiemy.

Dlatego podtrzymuję swoją opinię, że wearables powinny iść przede wszystkim w stronę użyteczności i dawania użytkownikom autentycznej wartości. Tak, zawsze znajdzie się garstka ludzi, która kupi taki gadżet jak kurtka Levisa, ale gdy moda na niego przeminie – bez zawahania odrzucą go w kąt. W przypadku wearables stosowanych w medycynie, nauce czy tych używanych na przykład przez stróżów prawa (smart glasses połączone z policyjną kartoteką, pozwalające poprzez skanowanie twarzy skuteczniej łapać przestępców – przecież to by było genialne) sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Liczę więc, że to w tę stronę ta technologia będzie z coraz większym impetem zmierzać.

To brzmi sensownie. Z wearables mocno jedynie trzymają się okulary do VR. Co nowego w tej działce?

Owszem, trzymają się, ale wciąż niestety pozostają sprzętem zbyt drogim dla przeciętnego odbiorcy. Z okularów VR korzystamy na targach, konferencjach lub przy innych specjalnych okazjach – mało kto posiada taki sprzęt u siebie w domu. Moim zdaniem, zamiast VR, powinniśmy bardziej zainteresować się rozwojem AR. Jak pokazał sukces Pokemon GO, użytkownicy chętniej korzystają z tej technologii, gdyż nie wymaga ona zwykle zakupu drogiego sprzętu, a często jedyne czego potrzebujemy, to nasz telefon.

Podobnie myśli Snapchat – mimo ogromnych problemów finansowych spowodowanych przez Facebooka i jego Instagram Stories, firma pracuje teraz nad drugą wersją swoich okularów Spectacles. Chodzą słuchy, że zaimplementowana ma być w nich funkcja rozszerzonej rzeczywistości. Czekam z niecierpliwością na ich premierę, bo w tym przypadku możliwości są tylko dwie – albo będzie to produkt, który całkowicie pogrzebie Snapchata albo wręcz przeciwnie – wzniesie go na wyżyny w kategorii wearables.

Na koniec pytanie odnośnie Waszej firmy. Czym się aktualnie zajmujecie i jakie macie plany na przyszłość?

Aktualnie kontynuujemy globalny rozwój Ready4S, współpracując z klientami z aż 35 krajów z całego świata. Z ciekawszych projektów, które teraz realizujemy, możemy powiedzieć o pierwszych w historii firmy aplikacjach tworzonych dla klientów z Afryki i ciekawym projekcie wearable, który może sporo namieszać w środowisku… golfistów.

Krótko mówiąc – koncentrujemy się na dalszym wzroście, celujemy w ambitne projekty i ciekawe kooperacje m.in. przy projektach z branży FinTech.

 

Komentarze:

Comments

comments