Social media walczą o prywatność swoich użytkowników

Kazimierz Piekarz

22-09-2021
Social media walczą o prywatność swoich użytkowników

Był taki film o miłości “Samotność w sieci”, z Cielecką i Chyrą w rolach głównych, o tamtej samotności, teraz można tylko pomarzyć. 

Social media jak i internet są spolaryzowane, jak silnie – wiemy z własnego doświadczenia, z rozmów, a właściwie sporów i kłótni ze znajomymi, spotkań rodzinnych, etc.

Napięcie urosło do takiego poziomu, że niezbędne jest pilne rozładowanie. Zaciskają się więc z jednej strony pętle przepisów i uregulowań prawnych, w końcu też użytkownicy, świadomi korzyści i praw, ale i zagrożeń, jakie na nich czyhają w internecie, zdecydowanie skuteczniej troszczą się i upominają o swoje bezpieczeństwo i prywatność, aktywniejsi na tym polu są też politycy i instytucje rządowe. Chyba w końcu potrzeby użytkowników dostrzegli niektórzy giganci mediów społecznościowych – mniejsi aktywnie zwalczają cyberprzestępczość i troszczą się o prywatność internautów, a czym może pochwalić się Facebook? It’s complicated, o czym dalej, najpierw o tych, którym bardziej zależy. 

Safety Mode 

Od początku września br. Twitter testuje Safety Mode (zdjęcie powyżej) – bezpieczny tryb, który ma chronić użytkowników przed nadużyciami i przemocą na platformie. Posty będą automatycznie przeglądane pod kątem agresywnych treści, a ich autorzy będą blokowani. Automatyczna blokada trwać będzie 7 dni. Testy mają określić, którzy użytkownicy regularnie wchodzą w agresywne w swej treści interakcje, aby upewnić się, że algorytm nie zablokuje kogoś przez pomyłkę. Ponadto korzystający z funkcji Safety Mode będą mogli sprawdzić, które konta zostały w ich obronie automatycznie zablokowane, aby w razie potrzeby edytować tę listę. 

Czytaj więcej o cyberbezpieczeństwie na GoMobi.pl

Nie ma jak ban

Z kolei serwis do nagrywania krótkich filmów TikTok, jak przystało na behemota z chińskim rodowodem, działa bardziej zdecydowanie i blokuje treści zagrażające bezpieczeństwu użytkowników, czego najświeższym przykładem jest “Milk create challenge”, czyli “mleczne wyzwanie”. Wiral zachęcał do układania skrzynek po mleku w piramidę i wspinania się po nich jak po schodach. W czasie nagrywania klipów uczestnicy ulegali wypadkom. Powołując się na naruszenie zasad korzystania z serwisu, platforma usunęła wszelkie hashtagi i uniemożliwiła publikowanie jakichkolwiek treści związanych z tą akcją. Wcześniej głośno było o “blackout challenge”, w którym użytkownicy nagrywali jak podduszają się do utraty przytomności, wtedy śmierć poniosła 10-letnia dziewczynka we Włoszech.  

It’s complicated

Inaczej do ochrony prywatności użytkowników podchodzi największy serwis socialowy świata – Facebook. Przypomnijmy, że w ciągu miesiąca aktywnie korzysta z niego prawie 2,9 mld użytkowników (źródło: Statista, II. kwartał 2021), a przychody firmy, jak sama podaje, tylko w jednym, II. kwartale br. osiągnęły zawrotną sumę 29 mld dolarów. Pochodzą one prawie wyłącznie ze sprzedaży reklam, a model biznesowy Facebooka opiera się na wykorzystaniu danych o użytkownikach, ich preferencjach, miejscu przebywania, etc. do precyzyjnego, mającego zapewnić wysoką skuteczność, serwowania im reklam. Nic dziwnego, że spółka zachowawczo traktuje wszelkie sugestie mogące choć w nieznacznym stopniu wpłynąć na zachowania użytkowników, od czego zależą takie parametry serwisu jak zasięg i zaangażowanie, na których stoi jego finansowe być albo nie być. 

Co ujawnił Wall Street Journal?

Tymczasem media mówią o kolejnym wielkim skandalu z udziałem Facebooka: kierownictwo miało ukrywać i bagatelizować wiedzę o szkodliwych skutkach korzystania z tego serwisu. Seria raportów Wall Street Journal zatytułowanych “The Facebook Files” dostarcza dowodów na to, że Facebook od dawna prowadził na swoje potrzeby badania, z których wiedział, że korzystanie z jego produktów wywołuje realne szkody oraz rodzi negatywny wpływ na zdrowie psychiczne nastolatków, w tym ich samoocenę, ale ukrywał te informacje przed światem i zaprzeczał, że szkodzi społeczeństwu.

Po aferze Cambridge Analytica z wyciekiem danych o użytkownikach na potrzebny kampanii politycznych, zmiany w algorytmie dystrybucji treści w 2018 roku ukierunkowane zostały na głębsze interakcje użytkowników z postami publikowanymi przez znajomych – jak deklarował Zuckerberg, aby ułatwić kontakt rodzinom i znajomym, zamiast – jak było wcześniej – zachęcać do pasywnego i powierzchownego korzystania z profesjonalnych treści zewnętrznych. Zmiany te przyniosły jednak odmienne od deklarowanych skutki: pogłębiły podziały między ludźmi, nasiliły mowę nienawiści, nękanie i przemoc, a więc postawy oparte na negatywnych emocjach, okazało się bowiem, że angażują one mocniej niż emocje pozytywne lub dyskusje oparte na faktach, przez co silnie polaryzują i utrzymują użytkowników dłużej aktywnymi na platformie.

Social media w opinii wielu ekspertów i badaczy społecznych, za sprawą Facebooka, stały się bardziej “gniewne”, z dominującymi radykalnymi i ekstremalnymi treściami. James Barnes, były pracownik Facebooka, spec od danych, uważany za jednego z architektów sukcesu kampanii politycznej Trumpa w social mediach w 2016 roku (teraz oponent poprzedniego prezydenta) twierdzi, że Facebook miał dobre intencje korygując algorytm w kanale informacyjnym użytkowników na preferujący zaangażowanie ludzi. Jednak platforma stała się na tyle złożona, że ​​firma nie rozumiała, że zmiany mogą przynieść odwrotny skutek. 

Czyżby życie przerastało nawet firmę z tak potężnym zapleczem technologicznym i intelektualnym?

Skutki dla naszej prywatności

Dziennikarze, politycy, socjolodzy, a nawet biolodzy i ekolodzy od lat zgłaszają obawy o to, że Facebook ma negatywny wpływ na społeczeństwa. 

Od twierdzenia, że social media i Facebook są samym złem powinniśmy być dalecy, lecz kolejne odsłony skandali z Facebookiem w tle sprawiają, że coraz trudniej jest wierzyć w narrację Zuckerberga, według której bilans korzyści, jakie dzięki niemu osiąga świat wychodzi na plus. 

Wątpliwości widać nawet wśród amerykańskich polityków odmiennych opcji, do tej pory korzystających z dobrodziejstw reklamy na Facebooku w czasie kampanii wyborczych. Teraz, mając dość lawirowania i uników Zuckerberga, zjednoczonych w dążeniu do osłabienia potęgi serwisu, w tym nawet do rozparcelowania giganta na części. 

Czy to realne działania, czy jedynie gra pozorów, czas pokaże. Jedno jest pewne: skorzystają zwykli obywatele, zyskają większą ochronę danych osobowych oraz prywatności w sieci. 

 

Komentarze:

Comments

comments