Chiny już nałożyły kaganiec na Big Techy, Zachód dopiero zabiera się za to

Kazimierz Piekarz

19-09-2022
Chiny już nałożyły kaganiec na Big Techy, Zachód dopiero zabiera się za to

Chińskie władze zawczasu pokazały firmom technologicznym podrzędne miejsce w szeregu. Dla administracji w Waszyngtonie ogromne wpływy amerykańskich gigantów technologicznych stały się prawdziwym testem na suwerenność. 

Zdali sobie z tego sprawę prezydenci Trump i Biden, pierwszy rozpoczął, drugi kontynuuje działania prawne przeciwko Big Techom – m. in. koncernowi Alphabet, właścicielowi wyszukiwarki Google oraz spółce Meta, do której należy serwis społecznościowy Facebook oraz aplikacje Instagram i WhatsApp. Z serwisów należących do Meta codziennie korzysta 2,8 miliarda ludzi na całym świecie. Google obsługuje 87% wyszukiwań w USA.

W Europie próby spacyfikowania amerykańskich gigantów technologicznych przez KE były, jak dotąd, mało skuteczne. Teraz, gdy po obu stronach Atlantyku rządy zwarły szeregi, ograniczenie potęgi Big Techów będzie łatwiejsze oraz lepsze – tak dla społeczeństw, jak dla gospodarek i innowacji.

Biały Dom: podzielimy Facebooka

Pozew przeciwko właścicielowi Facebooka złożony przez Federalną Komisję Handlu (FTC), amerykański organ nadzorujący konkurencję, został przyjęty przez sąd federalny. Oznacza to, że gigantowi social mediów grożą poważne konsekwencje prawne. Zapewne przed nami długi oraz widowiskowy proces – ze względu na medialność spółek z portfolio Zuckerberga. 

Meta po raz drugi zwróciła się do sądu o oddalenie skargi antymonopolowej. Wcześniej FTC pozwała Facebooka za administracji Trumpa, ale skarga została odrzucona przez sąd w czerwcu 2021. 

Dziennikarze, politycy, socjolodzy, a nawet biolodzy i ekolodzy od lat zgłaszali obawy o to, że Facebook ma negatywny wpływ na społeczeństwa. Wątpliwości widać nawet wśród amerykańskich polityków odmiennych opcji, korzystających z dobrodziejstw reklamy na Facebooku w czasie kampanii wyborczych. W końcu zjednoczyli się w dążeniu do osłabienia potęgi serwisu, w tym nawet do rozparcelowania giganta na części.

Czytaj także: Social media walczą o prywatność swoich użytkowników

Ponowny, uzupełniony pozew FTC złożyła w sądzie w sierpniu br. Komisja miała wykazać w nim, że Facebook miał pozycję monopolistyczną i świadomie ją utrzymywał poprzez działania antykonkurencyjne – m. in. przejęcie Instagrama i WhatsAppa. W związku z tym FTC chce zmusić Metę do sprzedaży obu aplikacji. Przedstawiciele firmy są jednak pewni swego i twierdzą, że wygrają w sądzie.

Czarne chmury nad Google

Jeszcze tej jesieni do sądu federalnego ma trafić pozew antymonopolowy przeciwko Google. W przeciwieństwie do pierwszej sprawy antymonopolowej Google, którą rząd federalny wszczął za administracji Trumpa, nowy pozew koncentrowałby się na opanowaniu przez firmę rynku reklamy cyfrowej. 

Za pierwszym razem, w październiku 2020 roku, Departament Sprawiedliwości pozwał giganta z Mountain View za dominację na rynku wyszukiwarek internetowych, twierdząc, że „Google niezgodnie z prawem utrzymywał monopole na wyszukiwanie i reklamę w wyszukiwarkach” w Stanach Zjednoczonych. Według Departamentu nieczyste praktyki Google wywarły szkodliwy wpływ na konkurencję i konsumentów. Konkurentom uniemożliwiły uzyskanie istotnej dystrybucji i skali. Zaszkodziły konsumentom – obniżyły jakość wyszukiwania (w tym w wymiarach takich, jak prywatność, ochrona oraz wykorzystanie danych konsumentów) oraz zmniejszyły wybór w wyszukiwaniu i utrudniały innowacje. Tłumiąc konkurencję w reklamie, Google mógł pobierać od reklamodawców wyższe opłaty niż na rynku konkurencyjnym i obniżać jakość świadczonych im usług. 

Google odparł jednak zarzuty argumentując, że konsumenci używają jego produktu ze względu na użyteczność, a nie brak alternatywy.

Teraz administracja Bidena zadbała, aby na czele wydziału antymonopolowego Departamentu Sprawiedliwości stanął krytyk Google, Jonathan Kanter. To on w artykule opublikowanym w 2016 r. w New York Times argumentował, że Google jest znany z antykonkurencyjnych praktyk w celu odcięcia tlenu swoim konkurentom.

Pierwszy pozew antymonopolowy wobec Google został złożony za kadencji Trumpa, a administracja Bidena kontynuuje te prace i zamierza pociągnąć giganta technologicznego do odpowiedzialności za antykonkurencyjne praktyki, które umocniły jego dominację na rynku reklamy cyfrowej w ciągu ostatniej dekady. 

Google nieraz był obiektem podejrzeń dotyczących nieczystych praktyk w zakresie gromadzenia i przetwarzania danych osobowych użytkowników. W sprawie sądowej w stanie Arizona pracownicy Google zeznali, że gigant robi wszystko, aby w smartfonach pracujących na Androidzie utrudnić ich użytkownikom dostęp do ustawień związanych z prywatnością oraz lokalizacją. Nieczyste praktyki obejmowały brak możliwości udostępnienia informacji o lokalizacji bez jednoczesnego informowania o tym wyszukiwarki Google czy wymuszanie na producentach smartfonów ukrywania zaawansowanych ustawień prywatności głęboko w menu urządzenia.

Czytaj także: Wyzwanie dla Google – zjeść ciastko i mieć ciastko

Chiński rodowód TikToka w ogniu krytyki

Jednocześnie odżywa sprawa powiązania TikToka z Chinami za pośrednictwem spółki-matki, ByteDance. Rosną naciski na administrację Bidena do podjęcia działań przeciwko TikTokowi, powołujące się na obawy dotyczące bezpieczeństwa narodowego i prywatności danych. Powodem jest czerwcowy raport BuzzFeed News, w którym napisano, że pracownicy TikToka w Chinach mieli dostęp do danych użytkowników z USA. Ujawniono też, potwierdzające te obawy, dziesiątki nagrań z wewnętrznych spotkań pracowników TikToka w Chinach, już okrzyknięte określeniem „The TikTok tapes”. 

Awantura wybucha w czasie, gdy popularność TikToka rośnie w USA. W 2021 roku TikTok podał, że przekroczył 1 miliard aktywnych użytkowników miesięcznie na całym świecie, a według niektórych szacunków ponad 100 milionów użytkowników jest w Stanach Zjednoczonych. 

Dwa lata temu Donald Trump zagroził, że zakaże TikToka, lecz administracja Bidena wycofała się z oficjalnych prób ograniczania działalności serwisu. 

W ostatnich miesiącach wielu amerykańskich polityków i urzędników wezwało jednak do wznowienia dochodzeń w sprawie przechowywania danych amerykańskich użytkowników TikToka, a nawet do usunięcia aplikacji z amerykańskich sklepów z aplikacjami.

Grupa senatorów z Arkansas wysłała w czerwcu list do sekretarz skarbu, w którym domagają się odpowiedzi na pytanie, jakie działania są podejmowane przez administrację Bidena w celu zwalczania zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego i prywatności stwarzanych przez TikTok. Inna grupa republikańskich senatorów z Tennessee, w liście do dyrektora generalnego platformy stwierdza, że ostatnie doniesienia mediów potwierdzają ich podejrzenia, iż TikTok i jego spółka macierzysta ByteDance wykorzystują dostęp do danych konsumenckich w USA do inwigilacji Amerykanów. 

Do formalnego zbadania TikTok i ByteDance wezwano też Federalną Komisję Handlu (FTC), amerykański organ nadzorujący konkurencję, grający pierwsze skrzypce w postępowaniu antymonopolowym wobec Meta. 

Członek Federalnej Komisji Łączności (FCC) wezwał Apple i Google do usunięcia TikToka ze swoich sklepów z aplikacjami. Komisarz FCC Brendan Carr stwierdził, że ByteDance był prawnie zobowiązany do przestrzegania żądań chińskiego rządu. Sprawa była szeroko komentowana, mimo że FCC nie sprawuje nadzoru nad sklepami z aplikacjami.

W obliczu medialnej nagonki TikTok ogłosił Project Texas polegający na przeniesieniu chronionych danych osobowych użytkowników z USA, takich jak numery telefonów i daty urodzin, do chmury Oracle zarządzanej z centrum danych w Teksasie. Dostęp do tych danych mieliby konkretni pracownicy TikTok zamieszkujący w USA. Według TikToka takie rozwiązanie ma zapobiec problemom związanym z bezpieczeństwem narodowym. 

Firma zadeklarowała współpracę z władzami oraz, że jej celem jest budowanie zaufania i pełne zabezpieczenie danych użytkowników oraz interesów bezpieczeństwa narodowego USA. Niedawno platforma zobowiązała się również do zapewnienia większej przejrzystości w zakresie aktywności na platformie, w tym do udzielenia dostępu wybranej grupie amerykańskich urzędników do swojego API lub interfejsu programowania aplikacji.

Chociaż TikTok od dawna uznaje obawy dotyczące bezpieczeństwa narodowego za bezpodstawne, obawy te utrzymują się. Niektórzy niezależni obserwatorzy uważają jednak, że chiński rząd może mieć dostęp do danych amerykańskich użytkowników TikToka. Z kolei zwolennikom ujarzmienia TikToka zarzuca się, że skupianie się na kraju pochodzenia aplikacji lub tylko na jednej firmie, bez rozwiązań systemowych, niewiele zmieni. Z pola widzenia znikają bowiem inne możliwości i sposoby, jakimi dane użytkowników mogą wypływać poza serwis np. przy udziale reklamodawców, brokerów lub innych podmiotów. 

Dlatego prawnicy TikToka z dużymi nadziejami oczekują na opracowanie przez administrację Bidena przepisów regulujących aplikacje, które mogą być wykorzystywane przez zagraniczne podmioty do kradzieży lub innych sposobów pozyskiwania danych. Firma liczy, że nowe przepisy zostaną wprowadzone w ciągu najbliższych 18 miesięcy i chińskie aplikacje będą już mogły bez przeszkód działać na rynku amerykańskim.

Big Techy na cenzurowanym u rządów

W przeszłości Big Techy śmiały stawić czoła rządom, teraz będą musiały zapłacić za to wysoką cenę. Wygląda na to, że rządy supermocarstw dysponują wystarczającym siłami i są zdeterminowane, żeby zapewnić sobie zwierzchnictwo nad korporacjami. Amerykański Departament Sprawiedliwości przypomina przypadki działań antymonopolowych przeciwko AT&T w 1974 r. i Microsoftowi w 1998 r. Wtedy i teraz miały one na celu przywrócenie konkurencji oraz wywołanie kolejnej fali innowacji (obecnie – na rynkach cyfrowych). 

Chiny już nałożyły kaganiec na Big Techy, Zachód dopiero zabiera się za to. Jednocześnie trwa technologiczna zima wojna, w której bronią są układy półprzewodnikowe. 

 

Komentarze:

Comments

comments